Data aktualizacji: 16 lipca 2024
Data utworzenia: 27 lutego 2016
Przeczytasz w 3 min
Tomek i Ewa starali się o dziecko przez ponad 7 lat. Oboje od zawsze marzyli o licznej rodzinie, jednak ich starania o dziecko nie przynosiły efektów. Kolejne lata niepowodzeń i nieudanego leczenia, aż wreszcie ostateczna diagnoza – okzało się, że Ewa nie ma już własnych komórek jajowych. Funkcje jej jajników wygasły przedwcześnie – w wieku zaledwie 31 lat. Dla niej i Tomka jedyną szansą na poczęcie dziecka było skorzystanie z jajeczka dawczyni i zabiegu in vitro.
Gdy wiedzieliśmy już, na czym polega nasz problem, przekopaliśmy chyba pół internetu w poszukiwaniu pomocy. Najpierw chcieliśmy dowiedzieć się więcej o dawstwie i możliwościach leczenia – tak wiele Klinik, tak wiele ofert, różne liczby i statystyki. Pierwsze dwie Kliniki okazały się zupełną porażką – jedna pod względem organizacyjnym i samej obsługi pacjenta, druga pod względem skuteczności.
Zarówno Ewa, jak i Tomek popadli w depresję. Cała ich relacja podupadła, nie mieli już nawet siły na to, żeby rozmawiać ze sobą na jakiekolwiek poważne tematy. Przełom nastąpił, kiedy na weselu kuzynki poznali pewną przeszczęśliwą parę, która właśnie zaszła w ciążę dzięki pewnej Klinice…
Dziś Ewa i Tomek są szczęśliwymi rodzicami małej Natalii – dzięki in vitro z komórką dawczyni. Przez proces przeszli w Klinice INVICTA w Warszawie.
Dzisiaj starają się nie myśleć o drodze, którą musieli przejść, jednak chętnie mówią o dawstwie komórek jajowych i potrzebach, które za nim stoją. Proces leczenia niepłodności – sam w sobie – jest dla każdej pary ogromnym wyzwaniem.
„W przypadku osób z podobnym do naszego problemem bywa traumą: miesiące oczekiwań, dylematy, niepewność. Znając ten problem od drugiej strony – gdybym tylko mogła, podzieliłabym się swoimi komórkami. To w sumie tak niewiele, żeby dać komuś szczęście” – podkreśla Ewa.