Data aktualizacji: 4 czerwca 2024
Data utworzenia: 15 maja 2023
Przeczytasz w 8 min
Mam dziś 36 lat i trójkę dzieci przy sobie. Jest jednak jeszcze jedno wyjątkowe dziecko, którego nie znam, ale jestem pewna, że jest szczęśliwe. Zostałam dawczynią komórek jajowych. Czuję spełnienie i poczucie, że dzięki drobnemu poświęceniu, dałam radość rodzicielstwa komuś, kto bardzo na to czekał.
Czy miałam wątpliwości, czy zostać dawczynią komórek jajowych?
Tak, bardzo wiele, do ostatniej chwili.
Czy mam je teraz?
Absolutnie nie. Jestem dumna, że chęć pomocy w moim życiu nie pozostała wyłącznie chęcią, a zmieniła się w czyny.
Czy zrobiłam to dla pieniędzy?
Absolutnie nie! Zwrot kosztów całego procesu to element, o którym w ogóle się nie myśli.
Marzenia o licznej rodzinie miałam od zawsze, wizualizując w myślach sobotnie poranki, kiedy z mężem i pięciorgiem dzieci przytulamy się w łóżku, a potem wspólnie przygotowujemy śniadanie. Marzyłam o domu rozbrzmiewającym śmiechem, wielkim stole wigilijnym, o gromadce wnuków. Udawałam, że lalki to moje córeczki i synowie, tworzyłam w głowie całą historię przyszłej rodziny i nie miałam zupełnie świadomości, że istnieją kobiety, które w pewnym momencie życia dowiadują się, że nie mogą mieć dzieci i że ich marzenie o rodzinie nigdy się nie spełni.
Ale od początku. Po studiach poznałam mojego męża. Wzięliśmy ślub, a już po kilku tygodniach wyszło na jaw, że będziemy rodzicami. Czyli pełnia szczęścia … wszystko według planu. Lęk o maleństwo pojawił się w momencie, gdy wokoło coraz więcej koleżanek traciło ciąże lub nie mogło w nią zajść.
Zastanawiałam się, jak ciąża skończy się u nas, czy wszystko potoczy się książkowo, czy dziecko będzie zdrowe. Jednocześnie przeżywałam rozpacz przyjaciółki, która straciła córkę w 8 miesiącu ciąży. Potem już nigdy nie zaszła w ciążę, jej organizm nie chciał współpracować. Okazało się, że jej rezerwa jajnikowa, czyli „limit” komórek jajowych się wyczerpała.
Poddała się zupełnie, zachorowała na depresję, a mąż zostawił ją kilka lat później. Wtedy to po raz pierwszy usłyszałam o możliwości „przyjęcia” przez kobietę komórki jajowej od innej kobiety, choć w tym przypadku nie było o tym mowy ze względów emocjonalnych.
Mijały lata, a ja urodziłam kolejną dwójkę zdrowych, pięknych dzieci. W wieku dwudziestu paru lat osiągnęliśmy pełnię szczęścia – model 2+3. Trzecia ciąża była jednak koszmarem. Lekarze uprzedzali mnie, że jeżeli zajdę w kolejną, będzie to dla mnie i dziecka wielkie zagrożenie – macica była zmniejszona po 3 cięciach cesarskich.
Z trudem zaakceptowałam, że kolejnego dziecka nie jestem w stanie przynieść na świat. Dotarło do mnie, że jeżeli w ogóle, to mogę zostać po raz kolejny mamą w postaci adopcji dziecka. Warunki mieszkaniowe jednak wykluczyły (na razie) adopcję.
Szukając informacji na temat adopcji dziecka, trafiłam na informacje dotyczące oddania komórek jajowych dla innej pary. Dość mocno mnie to zaintrygowało, bo nie wiedziałam, że dawstwo jajeczek jest legalne w Polsce. Z ciekawości zaczęłam rozeznawać temat dawstwa. Zajęło mi to półtora roku.
Procedura oddania komórek jajowych generalnie nie jest skomplikowana, przeszłam weryfikację, rozmowy z lekarzami, psychologiem, liczne testy i badania. Otrzymałam informacje, że mogę zostać dawczynią. Na ostatnim etapie dostałam zatem leki, chwilowo nie czułam się rewelacyjnie fizycznie, choć w duchu wiedziałam, że jestem w bardzo ważnym, niesamowicie świadomym dla mnie momencie mojego życia. Jestem w momencie, gdy oddaję część siebie, aby inni mogli być szczęśliwi i spełnili swoje marzenie o dzieciach.
Byłam wolontariuszką w dziecięcym hospicjum, jestem w bazie dawców szpiku, regularnie oddaję krew, podpisałam oświadczenie przekazania narządów, a wciąż miałam poczucie, że mogę zrobić coś jeszcze. Taka moja natura. Każda forma pomocy jest dla mnie bardzo istotna. Nigdy nie wiemy, kiedy my tej pomocy będziemy potrzebować.
Rodzice poszukujący pomocy w bankach komórek jajowych – to świadomi swoich decyzji ludzie, których najważniejszym niezrealizowanym marzeniem jest posiadanie potomstwa. Wiem, że oddając komórki, pomogłam spragnionym rodzicielstwa osobom i przekazałam najpiękniejszy dar, jaki zna świat – nowe życie.
Tym bardziej się boimy, im mniej wiemy w danym temacie. Zasięgałam opinii wielu osób, czytałam, rozmawiałam na czatach z kobietami z całej Polski. Wszystkie mówiły, że zabieg to „nic strasznego”, ale że trzeba dobrze przygotować się do niego od strony mentalnej, zrozumieć i nigdy nie zwątpić w słuszność swojej decyzji. Program dawstwa zapewnia bezpłatną konsultację psychologiczną, dzięki czemu przy wsparciu kompetentnej osoby można wyjaśnić wszystkie wątpliwości i zastanowić się nad decyzją o pomocy niepłodnej parze.
Zostając dawczynią, nie tylko się daje, ale również się zyskuje. Skorzystałam z profesjonalnej opieki i wsparcia najlepszych specjalistów. Wykonano mi wiele bezpłatnych badań, w tym hormonalnych, genetycznych i infekcyjnych. Ani przez chwilę nie przeszło mi przez głowę, że coś może pójść coś nie tak.
Niby czynnik najmniej istotny w przypadku przekazania daru życia, ale fajnie, że klinika i to zapewnia. Oczywiście, musiałam dojeżdżać do kliniki, brać dni wolne w pracy, załatwiać opiekę do dzieci. Zdecydowałam się na jeden zabieg, a po zakończonym procesie otrzymałam zryczałtowany zwrot kosztów w kwocie 4000 zł.
Otrzymałam potwierdzenie swojego zdrowia w efekcie wyników wielu specjalistycznych badań, z których skorzystałam w ramach uczestnictwa w procedurach oceny zdrowia dawczyni. Jestem przebadana wzdłuż i wszerz 🙂 Najpierw wykonali mi badanie AMH, aby sprawdzić jaką mam rezerwę jajnikową. Sprawdzono również, czy nie jestem nosicielem choroby infekcyjnej i genetycznej. Badania te warte były ponad 5 tysiące złotych! Jednak w ramach programu były bezpłatne i dały mi ogromną wiedzę na temat mojego ciała, zdrowia.
Innej możliwości po prostu nie ma. Zrozumiałam, że jeżeli nie ja, to może nie znajdzie się nikt, kto mógłby pomóc kobiecie starającej się o dziecko. Zrozumiałam, że to bez różnicy, czy rodziłaś, czy nie, to i tak w 90% masz setki komórek jajkowych, które nigdy do niczego się nie przydadzą. A tu proszę, możesz zdecydować się oddać anonimowe kilka z nich potrzebującej parze.
Mając dzieci, wiem jakie to szczęście. Wiem, jak cudownie jest czuć spokojny oddech maleństwa oraz jak to jest denerwować się, gdy choruje. Opieka nad dziećmi to dla mnie najpiękniejsza część dnia. To właśnie dlatego cieszę się, że dałam możliwość przeżywania tych pięknych chwil innym ludziom.