Data aktualizacji: 5 marca 2024
Data utworzenia: 25 lipca 2023
Przeczytasz w 4 min
Jak to się mówi: młoda, piękna, na studiach, w ogóle nie myślałam jeszcze o byciu mamą. Miałam chłopaka, ale małżeństwo i dzieci były dla nas daleką przyszłością. Najpierw wykształcenie i praca – tak sobie powtarzaliśmy. To było dwa lata temu. Teraz jestem wciąż młoda, wciąż piękna (śmieje się), nadal w trakcie studiów, z tym samym mężczyzną u boku. Czyli nic się nie zmieniło. Prawie. Dzięki mnie jedna z kobiet spełniła swoje marzenie. Została mamą.
Mam w rodzinie starsze kuzynki, które albo mają już dzieci, albo się o nie starają. Zawsze myślałam, że gdy przychodzi moment chęci posiadania dziecka, to tak po prostu się dzieje. Niestety, rzeczywistość dla mojej siostry ciotecznej okazała się niezwykle okrutna. Kiedyś mama powiedziała mi, że Monika leczy się w klinice i że chyba będzie musiała skorzystać z komórek dawczyni. Jakie komórki, jaka dawczyni? Nie da się jednak jakoś inaczej?
Zaczęłam czytać. Internet jak zawsze okazał się ogromną kopalnią wiedzy. W sieci znalazłam mnóstwo artykułów i informacji, również tych na temat niepłodności, poszczególnych klinik, sposobów leczenia. Nie miałam pojęcia, że aż tyle par ma problem, by zostać rodzicami. Zaburzyło to bardzo moje myślenie, bo co, jeśli ja w przyszłości też będę miała taki problem? Pytania i wątpliwości mnożyły się w nieskończoność…
Okazuje się, że tak, jak ludzie potrzebują krwi, szpiku bądź narządów do przeszczepu, niektóre kobiety potrzebują komórek jajowych. Dziwne, że o tym aż tak dużo się nie mówi. Przecież to dla wielu par jedyna szansa, żeby zostać rodzicami!
Miałam 22 lata, byłam zdrowa, bez nałogów – wszystko wskazywało na to, że mogę zostać dawczynią. Być może dzięki mnie ktoś będzie bardzo szczęśliwy… – tak wtedy pomyślałam. Przeczytałam kilkadziesiąt wątków na forach internetowych, masę artykułów, przejrzałam wzdłuż i wszerz strony internetowe klinik, które prowadzą program dawstwa i biorstwa komórek jajowych.
Po zebraniu opinii i wielu dyskusjach z chłopakiem zdecydowałam się w końcu. Wysłałam zgłoszenie i zostałam zakwalifikowana! Przeszłam szereg badań, wizyt z psychologiem i lekarzem, wypełniłam potrzebne dokumenty. Przez cały ten czas czułam wsparcie od personelu Kliniki.
Miałam również poczucie, że robię coś dobrego. Ani przez chwilę nie zwątpiłam, bo cały czas miałam przed oczami historie załamanych kobiet, które znalazłam na forach. Intensywnie myślałam również o mojej kuzynce, która bardzo chciała zostać mamą. To dawało mi ogromną siłę.
Kilka miesięcy temu – dzięki jednej z dawczyń – moja kuzynka urodziła tak wyczekaną córeczkę. Prawdopodobnie, dzięki oddanym przeze mnie komórkom jakaś kobieta, która jeszcze jakiś czas temu wylewała morze łez z powodu niemożności bycia mamą, zaszła w końcu w upragnioną ciążę. Dlatego właśnie wszystkim kobietom, które zastanawiają się nad oddaniem komórek oraz wszystkim tym, którzy patrzą na mnie z niezrozumieniem, mogę powiedzieć: było warto!
Dodatkowo – dowiedziałam się, że najprawdopodobniej sama w przyszłości nie będę miała takiego problemu – dzięki badaniom, które bezpłatnie wykonałam w trakcie kwalifikacji – lekarze potwierdzili, że jestem całkowicie zdrowa i płodna!